Balonik nazwany “Martial przenosi się do Hiszpanii” został przez Sevillę dosyć mocno napompowany i debiut piłkarza mógł ostudzić nieco entuzjazm związany z jego przyjściem. W debiutanckim starciu z Osasuną Marial był po prostu nudny.
Nie twierdzę, że cała ofensywa gości wyglądała specjalnie interesująco, może poza Jesusem Coroną, któremu bardzo się chciało. Bezbramkowy remis z Osasuną powinien być dla Sevilli sporym policzkiem, szczególnie jeśli ekipa Lopetegui’ego nadal chce gonić w lidze Real Madryt.
Martial wyszedł na boisko w pierwszym składzie i na boisku spędził 77 minut. O ile odejście wiernego żołnierza Manchesteru United mogło być dla niektórych smutnym wydarzeniem, to ten występ na hiszpańskim gruncie pokazał, czemu nie warto po nim szlochać.
Mając naprzeciwko siebie tytanów obrony w postaci Jonasa Ramalho, Davida Garcia, Juana Cruza i Manuela Sancheza, nie był w stanie się przebić gdziekolwiek. Francuz nie oddał strzału, a jego próby dryblingu też nie były spektakularne.
Gdyby nie Marcos Acuna, który często do niego zagrywał, to Martial prawdopodobnie miałby dużo mniej kontaktów z piłką, bo przez większość czasu wyglądało to tak, jakby ich nawet nie szukał.
Rywale nastawili się dosyć defensywnie, więc 92% celnych podań byłego piłkarza Monaco nie powinno być jakoś specjalnie imponujące. W tym wszystkim Martial nie zanotował żadnego kluczowego podania czy przerzutu. Również w defensywie Acuna robił za niego wszystko.
Jeśli ktoś meczu nie widział, to nie stracił niczego. To stary dobry Anthony, tylko w innej koszulce. Aczkolwiek może nas jeszcze przecież zaskoczyć.
Dyskusja