Kolejny mecz w ramach FA Cup był dla Manchesteru United okazją do odbicia się od dna po rozczarowujących występach z ostatnich tygodni. Dla piłkarzy była to też szansa na pokazanie na murawie zaangażowania, o którym tyle mówili w mediach. Choć podopieczni Rangnicka awansowali dalej, wcale nie zaspokoili fanowskiej niecierpliwości. Wręcz przeciwnie, występ z podopiecznymi Gerrarda wzbudził kolejne głosy oburzenia.
Zaczęło się stosunkowo dobrze, bo już od pierwszych minut podopieczni Rangnicka naciskali na rywali. Scott McTominay już w 2. minucie spróbował odważnego podania do kolegów. Pierwsze minuty mogły też dać choć trochę nadziei na lepszy występ Rashforda.
Scott McTominay zdecydowanie poczuł krew w ostatnich starciach i w 5. minucie uderzył na bramkę Martineza. Piłkę zgarnął po tym, jak obrońca zablokował podobną próbę Rashforda. Tym razem z dystansu i choć uderzenie było niezłe, Argentyńczyk nie miał wielkiego problemu z obroną.
Wysiłki ekipy Rangnicka musiały zakończyć się golem. Po zamieszaniu w polu karnym, jakie nastąpiło po rzucie rożnym wykonanym przez Luke’a Shawa, futbolówka dotarła do Freda z prawej strony boiska. Brazylijczyk wymienił się podaniami z Greenwoodem, a gdy ponownie stał się jej posiadaczem, lewą nogą pięknie zawinął wrzutkę wprost na głowę Scotta McTominaya. Pomocnik znalazł się najwyżej w powietrzu i umieścił podanie w siatce.
Kolejno w 10. i 16. minucie następowały groźne ataki Aston Villi. Najpierw Victor Lindelof skutecznie zażegnał niebezpieczeństwo, główkując niemal na linii bramkowej przy rzucie rożnym, a w kolejnej akcji rywale sami sobie nie poradzili z piłką.
W 19. minucie z dystansu fenomenalnie uderzył John McGinn, który zmusił de Geę do wyskoku wysoko w powietrze. Hiszpan zdołał jednak odbić piłkę wyciągniętą ręką.
Kolejne minuty to okres nieźle zorganizowanego pressingu w wykonaniu “Czerwonych Diabłów”. Okres dobrej gry przypieczętowany został uderzeniem Masona Greenwooda z 25. minuty. Anglik wygrał piłkę w szesnastce, ale przeniósł ją ponad poprzeczką rywala.
Co jakiś czas obserwować można było próby piłkarzy Aston Villa, ale żadna z nich nie okazała się skuteczna. Na uwagę zasługuje akcja kombinacyjna z 26. minuty, która zakończyła się jednak kiepskim strzałem.
Chwilę później do głosu doszedł Manchester United. Edinson Cavani wybiegł do świetnego podania wzdłuż pola karnego i uderzył mocno na bramkę rywala pod dosyć ostrym kątem. Futbolówka odbiła po kontakcie z nogą interweniującego Mingsa i trafiła prosto w bramkarza. Do Cavaniego zagrywał Bruno Fernandes.
W 30. minucie serca na Old Trafford zabiły mocniej, gdy po błędzie Lindelofa Ollie Watkins uderzył na bramkę. Napastnik wywiódł defensywę Manchesteru United w pole “Ronaldo Chopem” i technicznie uderzył z bliskiej odległości ponad interweniującym de Geą. Na szczęście dla gospodarzy Anglik trafił tylko w poprzeczkę.
Dwie minuty później konieczna była interwencja medyków, którzy na boisko zostali wezwani do zakrwawionej nogi Dalota. Portugalczyk wrócił jednak po chwili na plac gry i Aaron Wan-Bissaka wrócił na ławkę z rozgrzewki.
Obie drużyny nie zatrzymywały się jednak i obie miały swoje szanse jeszcze przed końcem pierwszej połowy. Na wyróżnienie zasługują strzał Jacoba Ramseya z 32. minuty i uderzenie Luke’a Shawa z 37. minuty. Angielski boczny obrońca zdecydował się na mocną bombę z 30 metrów, która zmierzała idealnie pod poprzeczkę byłego bramkarza Arsenalu. Ten jednak wyskoczył i przeniósł piłkę ponad poprzeczką.
44. minuta to uderzenie Marcusa Rashforda prosto w mur ustawiony przez rywali. Strzał ten pozostawił wiele do życzenia i fani na stadionie nie zareagowali na niego entuzjastycznie. Chwilę później nastąpiła kolejna groźna próba autorstwa McTominaya — tym razem z powietrza. Ponownie Martinez spisał się wzorowo, łapiąc piłkę do koszyczka.
W doliczonym czasie pierwszej połowy Bruno Fernandes dał o sobie znać, próbując triveli. Jego uderzenie po świetnej akcji i ze świetnej pozycji zostało jednak posłane do dalszych rzędów trybuny za bramką gości. Dosłownie minutę po tym niepotrzebnym popisie Fernandes spróbował dośrodkowania w tym samym stylu. Ponownie, bez żadnego efektu.
W 49. minucie Marcus Rashford pognał jeszcze samotnie w kierunku bramki i próbował podać obok bramkarza do nabiegającego kompana. Obrońca jednak przeciął to zagranie.
Po wznowieniu gry ponownie oglądaliśmy bezcelowe zagrania Fernandesa. Ataki Manchesteru United ograniczają się jednak do niecelnych wrzutek i prób strzałów z dystansu.
Po faulu Shawa z 50. minuty Aston Villa otrzymała rzut wolny z prawej strony boiska. McGinn zagrał świetną wrzutkę, która wywołała sporo chaosu w polu karnym Manchesteru United. Po uderzeniu głową autorstwa jednego z kolegów, Danny Ings dopadł do piłki i wbił ją do bramki. “The Villans” ruszyli do świętowania, ale ich entuzjazm ostudziła analiza VAR. Ostatecznie sędzie anulował bramkę i jako powód wskazał ofsajd. Decyzja ta z pewnością wywoła wiele kontrowersji.
Decyzja arbitra ewidentnie rozjuszyła podopiecznych Gerrarda, którzy ruszyli do przodu ze zdwojoną siłą. Motorem napędowym tych ataków był ponownie John McGinn, który totalnie zdominował środek pola.
W 60. minucie “Czerwonym Diabłom” ponownie się upiekło. Piłkę do bramki wbił Ollie Watkins po podcince Ingsa, ale sędzia dopatrzył się w tej sytuacji spalonego. Nieważne jednak, jaka była ostateczna decyzja, bo Victor Lindelof zachował się w tej sytuacji beznadziejnie, zupełnie nie asekurując przeciwnika.
Kolejne minuty to okres nacisku ze strony gości, którzy ewidentnie byli zdenerwowani po dwóch anulowanych golach. Ekipę Rangnicka z opałów ratowali w tych sytuacjach Shaw i de Gea. Aż trudno zliczyć wszystkie szanse gości na przestrzeni 6 minut. Jedna interwencja była dla de Gei wyjątkowo trudna, a mianowicie ta z 67. minuty po strzale Matty’ego Casha. W 71. minucie z kolei Ollie Watkins spróbował wkręcić piłkę zza pola karnego, ale minimalnie przestrzelił.
Chwilę później w pole karne na pełnym gazie wpadł z piłką Mason Greenwood i mocnym uderzeniem przetestował umiejętności Martineza. Bramkarz nie zdołał opanować piłki, która wypadła w kierunku nabiegającego Rashforda. Anglik z niewiadomych jednak przyczyn postanowił nie kontynuować biegu i odpuścił walkę o dobitkę.
Zmiany Rangnicka (van de Beek, Elanga i Lingard) miały rozruszać nieco formację ofensywną, ale niewiele wyszło z kolejnych prób Manchesteru United. W doliczonym czasie Greenwood ponownie spróbował uderzenia, ale próba okazała się bezowocna. Po sześciu doliczonych minutach arbiter zakończył spotkanie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że “Czerwone Diabły” miały w tym starciu sporo szczęścia.
Manchester United — Aston Villa 1:0
Bramka: McTominay 8′.
Manchester United: De Gea — Dalot, Varane, Lindelof, Shaw — McTominay, Fred — Rashford (Elanga 85′), Fernandes (Lingard 85′) — Greenwood, Cavani (van de Beek 72′).
Aston Villa: Martinez — Cash, Konsa, Mings, Targett — McGinn, Douglas Luiz, Ramsey (Philogene-Bidace 86′) — Buendia (El-Ghazi 79′), Ings, Watkins.
Dyskusja