Mecz z West Hamem w Carabao Cup to jedno wielkie rozczarowanie. The Athletic postanowiło pochylić się nad nim i rozstrzygnąć, jakie długoterminowe konsekwencje może on za sobą pociągnąć.
Artykuł Andy’ego Jonesa dla The Athletic — treść oryginalna
Ole Gunnar Solskjaer nie wygrał nigdy Pucharu Ligi jako zawodnik i poczeka przynajmniej rok, by sztuki tej dokonać jako menedżer. Manchester United po rozczarowującym spotkaniu z West Hamem odpadł na własnym stadionie z rozgrywek, przegrywając mecz trzeciej rundy 0:1.
Solskjaer pewnie chciałby wygrać, a także pewnie rozumie, że to rozgrywki, których jako menedżer mógłby użyć, by dawać okazję na grę piłkarzom, którzy tego potrzebują. Doświadczył tego jeszcze jako czynny zawodnik.
To popularny trend. W ubiegłych dniach Manchester City, Chelsea i Liverpool również rotowały składami, które wystawiły w Carabao Cup. Różnica jednak polega na tym, że wszystkie te zespoły wygrały swoje mecze i awansowały dalej w przeciwieństwie do Manchesteru United.
Krótkowzroczność może pokrzyżować długoterminowe plany, które rozciągnięte są na cały sezon.
Rozgrywanie meczu w ten sposób ma sens, biorąc pod uwagę, że Manchester United aspiruje do krajowych i europejskich tytułów. Przepalanie najważniejszych piłkarzy jeszcze na początku sezonu może przynieść rozczarowania w kwietniu czy maju.
To, co zrobił Solskjaer, nie byłoby problemem, jeśli się wygrywa. Nagle wówczas okazałoby się, że masz bardzo silny skład.
Jeśli jednak przegrasz, to masz kłopot. Takie są ryzyka i potencjalne nagrody rotowania zespołem.
Szum jest niejako spotęgowany faktem, że Solskjaer wciąż nie wygrał trofeum, choć jest na stanowisku menedżera Manchesteru United od niemal trzech lat. Obecny sezon wiąże się z presją, szczególnie po letnich inwestycjach w zespół. Manchester nie może być jedynie “blisko”, przewracając się o ostatnie płotki.
Trudno oprzeć się przekonaniu, że to zmarnowana okazja.
Carabao Cup to najprostsze rozgrywki, które można wygrać spośród czterech, w których udział bierze Manchester United. Takie są fakty, nawet biorąc dominację “The Cityzens” w Pucharze Ligi na przestrzeni ostatnich 6 lat. Trofeum nie byłoby oczywiście tak cenne jak wygrana w Premier League czy Liga Mistrzów, ale zdecydowanie zdjęłoby z pleców menedżera niemały ciężar, jeśli nie uda się na tych gruntach niczego ugrać.
Niefortunne losowanie trzeciej rundy pokrzyżowało plany Solskjaera, gdyż “Młoty” szukały zemsty za niedzielne dramatyczne wydarzenia w ramach rozgrywek Premier League. West Ham należy obecnie do ósemki najlepszych angielskich drużyn i jest zwyczajnie pewny siebie.
I choć Paul Pogba, Harry Maguire, David de Gea, Raphael Varane i Cristiano Ronaldo mogli w tym spotkaniu odpocząć, to zespół wystawiony przez Norwega miał wystarczającą jakość, by poradzić sobie z West Hamem. David Moyes, przyjeżdżając na Old Trafford, również pozwolił kilku swoim istotnym piłkarzom wziąć wolne.
Solskjaer nie wybrał na ten mecz zbieraniny młodzieżowców i wątpliwej jakości piłkarzy. To była drużyna gotowa do działania na najwyższym poziomie naszpikowana reprezentantami swoich krajów.
Początek starcia był jednak zbyt słaby. “Czerwone Diabły” wyglądały jak drużyna złożona z 11 nowych piłkarzy, którzy wcześniej ze sobą nie grali. Działali wolno, przechodzili obok gry i nie byli zgrani. To się aż prosiło o karę, a West Ham z radością przyjął zaproszenie.
Alex Telles wracający do zespołu po kontuzji kostki świetnie to zobrazował. Dał się nabrać Ryanowi Fredericksowi, który obiegł go ze zbytnią łatwością, zanim podał piłkę do niekrytego Manuela Lanziniego. Argentyńczyk ze spokojem zdobył bramkę, która okazała się być jedyną w tym starciu.
Zachęcająco mógł wyglądać występ Donny’ego van de Beeka, ale to raczej zdało się na nic i Holender wróci do oglądania spotkań Premier League z ławki. Diogo Dalot nadal jest wątpliwym punktem defensywy, ale pokazał w tym meczu chęć zaangażowania się z przodu, a na pierwszy plan wybiły się jego różnorodne wrzutki. To było ważne 90 minut, bo Portugalczyk przygotowuje się do zastąpienia Wan-Bissaki w Lidze Mistrzów po tym, jak Anglik wyłapał czerwoną kartkę w starciu z Young Boys.
Anthony Martial był piłkarzem, który zmarnował największą szansę.
Ponownie biła od niego jakość, ale jedynie w formie przebłysków. Ostatecznie było to kolejne spotkanie, które minęło bez impaktu ze strony Francuza. Biorąc pod uwagę wachlarz opcji w ataku United, pozycja Martiala w hierarchii nie zmieni się na lepsze.
Manchester United zdominował spotkanie, ale ostatecznie przegrał je.
Gra w polu karnym i poza nim w pierwszej połowie odbywała się zbyt wolno, może poza kilkoma wyjątkami w postaci dynamicznych wybiegów Jadona Sancho i Martiala. W drugiej połowie gra wydawała się znowu zbyt pospieszna. Manchester United próbował 27 razy uderzać na bramkę, ale tylko 6 z tych prób było celnych. Może poza jednym czy dwoma strzałami nie wyglądało to na agresywne oblężenie bramki West Hamu.
Nawet kawaleria grająca w pierwszym składzie tu nie pomogła.
Wejście Masona Greenwooda po godzinie nie tylko obudziło tłum na trybunach, ale też piłkarzy Solskjaera. Anglik niemal z miejsca pokazał się na boisku, odbierając piłkę posłaną przez van de Beeka, lecz jego próba z bliska została udaremniona przez Alphonse Areolę. Bruno Fernandes również wszedł z ławki 10 minut później, ale dał zbyt mało i działo się to zbyt późno w meczu.
Rosnącym wyzwaniem będzie teraz utrzymanie składu zadowolonego z ilości gry.
Solskjaer na szczęście ma ustaloną najlepszą wyjściową jedenastkę, mając dylematy jedynie w środku pola i na skrzydłach. Więcej meczów w Carabao Cup wpłynęłoby dobrze na tych, którzy grali w meczu z West Hamem, bo pomogłoby zbudować sprawność meczową i dałoby im okazję na pokazanie się menedżerowi. Jest to luksus, na który zawodnicy Solskjaera już nie będą mogli sobie pozwolić.
Okaże się jeszcze, co czeka niektórych z tych piłkarzy.
Sancho zaczął powoli wyglądać jak skrzydłowy, którego Manchester United ściągnął z Borussii Dortmund. Zyskał na pewności siebie i zapewniał sprawne przekazywanie piłki i szybkie decyzje w ataku.
Ten rezultat nie może być postrzegany jako coś, co definiuje cały obecny sezon.
Solskjaer podjął krótkoterminowe ryzyko w nadziei na dalekosiężny sukces.
Ten rzut kośćmi nie opłacił się, ale miejmy nadzieję, że nie zemści się to na Norwegu.
Dyskusja