Bruno Fernandes właśnie wrócił do ośrodka treningowego w Carrington, gdzie rozpocznie przygotowania do nowego sezonu. Z tej okazji Portugalczyk opowiedział o swoich ambicjach na nadchodzącą kampanię oraz uczuciach, które towarzyszyły mu podczas finału Ligi Europy i EURO 2020.
Po nieudanych Mistrzostwach Europy i trzytygodniowym urlopie Bruno Fernandes wrócił do klubu, aby rozpocząć przygotowania z ekipą Ole Gunnara Solskjaera. Gwiazda “Czerwonych Diabłów” nie ukrywa, że jego celem w najbliższym sezonie są najważniejsze trofea. 26-latek jest przekonany, że klub z Old Trafford znajduje się w dobrej sytuacji, aby powalczyć o mistrzostwo Premier League.
Niedawno w mediach społecznościowych Portugalczyk umieścił post, w którym zaznaczył, że “w nadchodzącej kampanii spodziewa się samych dobrych rzeczy”. Wiele osób sugeruje, iż jest to nawiązanie do wzmocnień Manchesteru United. Przypomnijmy, że na Old Trafford trafili przede wszystkim Jadon Sancho, a wkrótce dołączy do niego Raphael Varane.
– Mogło to dotyczyć mojego życia osobistego – zaśmiał się piłkarz, odnosząc się do swojego wpisu.
– Żartuję. Oczywiście myślę, że zawsze mamy szansę wygrać, co tylko chcemy i gdziekolwiek próbujemy. W minionej kampanii pechowo nie udało nam się zdobyć żadnego trofeum.
– Awansowaliśmy do finału Ligi Europy, ale zabrało nam szczęścia, aby zwyciężyć. Ale mimo wszystko, z transferami czy bez, Manchester United zawsze będzie trudnym rywalem. Postaramy się wygrać każde rozgrywki, w których bierzemy udział.
– Zawsze powtarzałem, że dla mnie, będąc na tym poziomie, w tym klubie, pragnienie zwyciężania to konieczność. To właśnie dlatego wiem, że mamy możliwość wygrania wszystkiego, w co jesteśmy zaangażowani.
– Ostatecznie wygrywasz lub nie, ale zawsze mamy szansę. Powinniśmy i zrobimy wszystko, żeby coś włożyć do gabloty.
Bruno Fernandes odniósł się bezpośrednio do przegranego finału Ligi Europy z Villarealem, który zakończył się konkursem rzutów karnych. Piłkarze “Czerwonych Diabłów”, jak i “Żółtej Łodzi Podwodnej” w serii jedenastek byli bezbłędni. Jedynego karnego, rozstrzygającego losy starcia, zmarnował jednak David de Gea. Portugalczyk zdradza, że było to dla niego druzgocące zakończenie sezonu.
– To oczywiste, że dotknęło mnie coś więcej niż frustracja. To było smutne doświadczenie, ponieważ wszyscy ciężko pracują, aby dostać się do finału i spróbować wygrać.
– Zagraliśmy dobre spotkanie. Powinniśmy wygrać w regulaminowym czasie gry, ale Villarreal okazał się dobrą drużyną. Każdy triumfator zasługuje na swój sukces. Nikt nie zwycięża niezasłużenie. Zrobili coś dobrego lub coś dobrze, aby wygrać mecz, więc ostatecznie byli od nas lepsi.
– Abstrahując jednak od frustracji, byłem dumny. Jestem dumny z tego, co zrobiliśmy. Chcemy wygrywać trofea i wiemy, że nas na to stać. Widzę w tej drużynie poprawę, zarówno pod względem mentalności, jak i jakości.
– Mam wrażenie, że w kolejnym sezonie zanotujemy jeszcze większy progres. Idziemy w górę, radzimy sobie coraz lepiej, dzień po dniu. Nowy sezon oznacza nowe możliwości, aby coś wygrać i dokonać czegoś innego.
Kolejne rozczarowanie 26-letni rozgrywający przeżył podczas EURO 2020, gdy z reprezentacją Portugalii, która była jednym z głównych faworytów do ostatecznego triumfu, odpadł w 1/8 finału po porażce z Belgią. Po krótkich wakacjach Portugalczyk jednak cieszy się na myśl o powrocie do treningów z zespołem.
– Powrót zawsze jest miły. Spędziłem trochę czasu z dala od klubu. Kiedy jesteś w klubie i dojeżdżasz do końcówki sezonu, zaczynasz myśleć, że jesteś zmęczony, twoja głowa potrzebuje resetu, musisz odpocząć i zobaczyć się z rodziną.
– To były w zasadzie dwa sezony w jednym z powodu COVID-u i tego wszystkiego. Po przegranej w półfinale Ligi Europy w 2020 roku mieliśmy pięć dni odpoczynku i musieliśmy wracać.
– Dobrze jest być z powrotem, ponownie zobaczyć chłopaków i mieć szansę z nimi trenować. Jako piłkarz chcesz być częścią tego zespołu. Chcesz trenować na boisku i dotykać piłkę. Jestem szczęśliwy, że się tu znajduję.
Chociaż Bruno Fernandes i reprezentacja Portugalii przedwcześnie pożegnali się z letnim turniejem Mistrzostw Europy, to piłkarz klubu z Old Trafford wyjawił, że z wielką przyjemnością patrzył na triumf Włoch, które w finale rozprawiły się w rzutach karnych z Anglikami.
– Moja pierwsza córka urodziła się we Włoszech, więc jest mistrzynią Europy. Ja nie, ale ona tak. W gruncie rzeczy cieszę się ich zwycięstwem, ponieważ zasłużyli na triumf. Rozegrali naprawdę dobry turniej.
– Jednocześnie jest mi przykro z powodu Anglików, ponieważ jest to kraj, w którym mieszkam i mam wiele przyjaciół grających dla tej reprezentacji. Przeżywałem mieszankę emocji, a patrzenie jak jeden z moich przyjaciół pudłuje rzut karny, bardzo bolało. To już jednak przeszłość – zakończył Portugalczyk.
Dyskusja