Jak Kleberson wspomina swój pobyt w Manchesterze United? Dlaczego 22 listopada 2003 roku jest jednym z najważniejszych dni jego życia? Czego zazdrościł Robinho i Jo, a teraz Fernandinho? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w najnowszym tekście z cyklu UTD Unscripted.
ARTYKUŁ KLEBERSONA W RAMACH SERII UTD UNSCRIPTED – TREŚĆ ORYGINALNA
Mój syn ma teraz 17 lat. Jest mężczyzną, ma swój samochód, zabiera wszędzie siostrę. Jest wielkim fanem Manchesteru United i ogląda wszystkie mecze w koszulce Marcusa Rashforda.
Dla mnie to niewiarygodne widzieć, jak szybko dorósł. Oczywiście, jak każdy ojciec, nadal pamiętam dzień, w którym się urodził.
22 listopada 2003 roku. Ten dzień stał się niezapomnianym z wielu powodów.
Man Utd grał z Blackburn na Old Trafford. Jak w każdy dzień meczowy, musieliśmy dotrzeć na stadion trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem. Moja żona była wtedy w zaawansowanej ciąży i powiedziała: “Nie czuję się zbyt dobrze. Może powinnam zostać w domu?”.
Porozmawialiśmy o tym i zdecydowaliśmy, że oboje pojedziemy. Nie wiedziałem, że tego dnia będę brany pod uwagę przy ustalaniu składu, jednak potem, gdy dotarliśmy na Old Trafford, dowiedziałem się, że gram od początku.
W pierwszej połowie radziliśmy sobie dobrze. Ruud van Nistelrooy otworzył wynik meczu, potem ja strzeliłem drugiego gola. Wykonałem słynną kołyskę, jak Bebeto na Mistrzostwach Świata w 1994 roku, gdy biegłem do narożnika stadionu przy tunelu, którym wychodzimy na boisko. Wciąż mam wspaniałe zdjęcie z tego momentu z Rio Ferdinandem, Quintonem Fortune i wieloma innymi chłopakami świętującymi wówczas ze mną. Podczas celebracji spojrzałem w górę na kibiców. Moja żona była tam, przy tunelu, ale jej nie widziałem.
Ostatecznie wygraliśmy 2:1. Zszedłem do szatni, wziąłem prysznic, zrelaksowałem się. Nie spieszyłem się z niczym. W końcu właśnie strzeliłem swoją pierwszą bramkę i wygraliśmy mecz. Jednak jak tylko wyszedłem z szatni…
“Chodźmy, musimy jechać do szpitala! Wydaje mi się, że już rodzę!”.
Pamiętam, że wychodziłem z Old Trafford w olbrzymim pośpiechu. Wszyscy kibice między stadionem a samochodem chcieli się ze mną przywitać. Byli szczęśliwi, bo strzeliłem bramkę, dawali mi do podpisu zdjęcia i koszulki, a dopiero potem zobaczyli co się dzieje.
Moja żona szła z tym wielkim brzuchem… A ja obok, z wielkimi oczami, przerażony. Wszyscy zaczęli mówić: “wow, dziecko się rodzi”.
Później tego samego dnia urodził się mój syn.
To był dla mnie bardzo wyjątkowy dzień. Kiedy byłem młody, nigdy nie myślałem, że będę grał i strzelał bramki dla topowej drużyny w Europie jak Manchester United. Podobnie nie spodziewałem się, że zostanę pierwszym brazylijskim strzelcem w koszulce Man Utd i że tego samego dnia urodzi się mój syn.
Ludzie mogą mówić, że nie mam dobrej historii z czasów gry w Manchesterze United, ale co z tego? Jestem szczęśliwy z powodu tego, co mnie tam spotkało. Dla mnie ta historia jest niesamowita.
Pamiętam pierwszy raz, gdy usłyszałem, że “Czerwone Diabły” mogą być mną zainteresowane. Wcześniej w 2003 roku grałem w towarzyskim meczu Brazylii z Francją w Paryżu i usłyszałem kilka plotek, że Manchester United po odejściu Beckhama chce sprowadzić Ronaldinho. W tych rozmowach zaczęło pojawiać się moje nazwisko. Pamiętam, że on i jego brat, Roberto Assis, przyszli pewnego dnia na stołówkę i powiedzieli mi, że ich zdaniem Man Utd przejawia też zainteresowanie moim transferem.
Na początku zacząłem rozmawiać z moimi przyjaciółmi i osobami z mojego klubu, Atletico Paranaense, aby sprawdzić, czy te plotki w ogóle mogą być prawdziwe. Zacząłem zdobywać informację na temat zawodników, miasta, kraju. W tamtym czasie, w porównaniu do obecnych czasów, technologia nie była jeszcze tak zaawansowana. Trudno było wyszukać wiele informacji o zespole, nawet jeśli mówiliśmy o Manchesterze United – czołowej drużynie w Europie. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy usłyszałem o ich zainteresowaniu, ponieważ mimo wszystko był to Man Utd. “O mój Boże, naprawdę? Oczywiście, że chciałbym do nich dołączyć!”.
W Brazylii w tamtych czasach obserwowaliśmy różne ligi. Premier League nie była wówczas tak popularna. Oglądaliśmy ligę włoską czy francuską, bo Ronaldinho grał dla PSG, hiszpańską. Brazylijczycy bardzo lubią La Liga. Premier League dopiero zaczynała się pojawiać. Oczywiście teraz wszyscy śledzą te rozgrywki, ale kiedyś tak nie było.
Na tamtym etapie nie wiedziałem zbyt wiele o sir Aleksie Fergusonie. Znałem jego nazwisko, słyszałem że był menedżerem w Manchesterze United przez 16 czy 17 lat, co było niesamowite jak na to stanowisko. Stało się dla mnie jasne, że ten facet musi kontrolować cały klub.
Potem zaczęły się rozmowy między agentami, Paranaense a Manchesterem United. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy umowa została zawarta i podpisałem swój kontrakt.
Przeprowadzka z Brazylii do Anglii była wielkim wyzwaniem dla mnie i mojej żony. Pod pewnymi względami, że nie jestem w Man Utd teraz, bo wtedy kiedy szukałem brazylijskich restauracji w Manchesterze, miałem szczęście jeśli w którejś w ogóle znalazłem ryż i fasolę. Byłem zazdrosny o Robinho i Jo, którzy przyszli do Manchesteru City kilka lat później, bo kiedy ja byłem w tym mieście, to najbliższa brazylijska restauracja znajdowała się w Londynie. Jeśli więc naprawdę chciałem zjeść coś domowego, to albo musiałem poświęcić trzy godziny na dojazd, albo dowozili mi to przyjaciele. Potem Robinho i Jo pozowali do zdjęć w Manchesterze z prawdziwym brazylijskim jedzeniem, z churrascarią… teraz widzę podobne obrazki udostępniane przez Fernandinho. Dajcie spokój!
Zazwyczaj, gdy miałem czas wolny w Manchesterze, szliśmy na spacer albo do Trafford Centre. Zawsze tam chodziliśmy. Pamiętam, że na rogu była fajna pizzeria. Szliśmy tam, a potem się przejść. Czasem staraliśmy się odwiedzać centrum Manchesteru. Byłem wtedy młodym chłopakiem, ale i tak miałem wrażenie, że to miasto jest dla jeszcze młodszych ode mnie. Moja żona była w ciąży, więc nieraz zostawaliśmy też w domu i jedliśmy brazylijskie jedzenie. Nasz dom był dla nas jak mała Brazylia. Nikt nie mówił po angielsku, mieliśmy brazylijską telewizję, gry, jedzenie… chcieliśmy, aby nasze środowisko było jak najbardziej zbliżone do naszej ojczyzny.
Oboje byliśmy młodzi i nie mówiliśmy po angielsku, więc trudno było nam się zaadaptować, ale było kilka osób, które nam w tym pomogły. Po pierwsze, byłem bardzo szczęśliwy, gdy kontrakt podpisał Cristiano Ronaldo. Oznaczało to bowiem, że nie byłem jedynym, który mówił po portugalsku, co jest dla mnie łatwiejsze. Miałem też Diego Forlana, obaj znaliśmy hiszpański. Niesamowity był Quinton Fortune, który pomagał mi zrozumieć, co mówili ludzie czy Ferguson.
Ci faceci bardzo pomogli mi w tłumaczeniu tego, co inni ode mnie chcieli. To było trudne, ponieważ wtedy byłem bardzo młody i nie mogłem porozumiewać się w tym języku, co wszyscy, więc trudno było zrozumieć kulturę tej drużyny. Starałem się robić wszystko, co w mojej mocy, aby uzyskiwać więcej informacji, jednak mój angielski nie był zbyt dobry i to mnie odsuwało od reszty. Nie mogę mieć żadnych uwag do piłkarzy i ludzi, którzy pracowali w Carrington. Zawsze byli dla mnie przyjaźni, rozmawiali ze mną, starali się pomóc mi zrozumieć co mam robić. W klubie mieliśmy wówczas świetnych zawodników – Paula Scholesa, Nicky’ego Butta, Ryana Giggsa, Roya Keane’a. A klub sprowadził do tego młodych zawodników, takich jak ja i Eric Djemba-Djemba, żeby z nimi walczyć… szczerze mówiąc – to nie była uczciwa walka.
Oni wiedzieli jak grać w Premier League, dorastali tam. Ja i Djemba-Djemba marzyliśmy tylko o tym, żeby ich pokonać, a oni byli bardzo mili, bardzo cierpliwi – mówili, że jesteśmy przyszłością, starali się nam pomóc, jednak byli po prostu zbyt daleko przed nami.
Jedną z rzeczy, z którą zmagałem się osobiście, były kontuzje, które mnie stopowały. Potem tracisz czas, musisz wyzdrowieć, dojść do siebie pod względem fizycznym, technicznym. A na koniec już rywalizacja ze Scholesem, Buttem, Giggsem, Keane’em. Ci ludzie byli w drużynie od wielu, wielu lat, wiedzieli czego się od nich wymaga. My jako nowi piłkarze chcieliśmy grać w swoim stylu, ale to nie wyszło w ten sposób.
Wiele się od nich nauczyłem, czerpałem zwłaszcza z jakości, jaką prezentowali, tego jak zarządzali piłką, jak dowodzili zespołem. Naszym kapitanem był Roy Keane, ale Gary Neville był jak drugi kapitan. A przecież był także Phil Neville, Nicky Butt, Paul Scholes czy Ryan Giggs. Sposób, w jaki rozmawiali czy jak komunikowali się z tobą poza boiskiem, sprawiał, że drużyna czuła się jak rodzina. Stawiali wszystkich po tej samej stronie. Byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem się tego nauczyć.
Wiele nauczyłem się także od sir Aleksa Fergusona, Carlosa Queiroza czy Mike’a Phelana. Spójrzmy nieco wstecz: trudno było zarządzać wówczas tamtą drużyną, każdy grał w innej reprezentacji. Poza zawodnikami pierwszego wyboru, ja wyjeżdżałem do Brazylii, Quinton Fortune do RPA, Diego Forlan do Urugwaju, Cristiano Ronaldo do Portugalii, Djemba-Djemba do Kamerunu… Każdy był reprezentantem kraju, każdy chciał grać regularnie. Musiało być bardzo trudno zarządzać ich czasem gry. Czasami można było zobaczyć Ruuda van Nistelrooya za ławką rezerwowych, nawet nieubranego. Jednego dnia zdobywa trzy bramki, drugiego nawet się nie rozgrzewa, niesamowite.
Czasami mam wrażenie, że zawiodłem, ponieważ powinienem zostać w Anglii dłużej. Wyjechałem jednak do Turcji i dołączyłem do Besiktasu. Dobrze się tam bawiłem i bardzo mi się podobało. Ludzie sprawili, że byłem mile widziany i szczęśliwy. Gdybym jednak zdecydował się zostać w Anglii i walczyć o miejsce w Manchesterze United, być może idąc na wypożyczenie, to podjąłbym najlepszą decyzję w tamtym momencie.
Zawsze można się wiele nauczyć, a w Man Utd otrzymałem wiele udanych lekcji, które dzisiaj staram się przenieść do mojej filozofii trenerskiej. Jestem teraz trenerem w Philadelphia Union w Stanach Zjednoczonych. To świetne, Filadelfia jest wspaniała, duże miasto z historią, bardzo miłe do życia. Mój angielski jest teraz o wiele lepszy, choć nadal biorę jedną lekcję tygodniowo. Kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy tu z Brazylii, wiedzieliśmy, że będzie to dobre miejsce do życia, z dobrą edukacją dla dzieci i możliwościami do trenowania. Czas spędzony w Manchesterze United do dzisiaj jest dla mnie ważny, nadal korzystam z wielu rzeczy, których nauczyłem się w Anglii. Wykorzystuję je, aby uczyć dzieciaki, z którymi teraz pracuję.
Ludzie mogą myśleć, że w Man Utd nie poszło mi najlepiej, ale ja świetnie się bawiłem. Miło spędziłem czas, poznałem wielu przyjaciół i to coś, co będę zawsze pamiętał. Mam nadzieję, że pewnego dnia wrócę na Old Trafford, ale nawet jeśli tak się nie stanie, to będę zadowolony z mojej historii.
Dyskusja