Kobiecy projekt sportowy Manchesteru United nie spotyka się jeszcze z tak szerokim zainteresowaniem jak męski. Choć ten drugi wygląda coraz bardziej ekscytująco, to trudno odmówić tego również “Czerwonym Diablicom”. Tak przynajmniej było do niedawna, bo aktualnie doświadczamy rozpadu drużyny na małe cząsteczki. Co wydarzyło się w żeńskiej drużynie Manchesteru United?
Było przecież tak dobrze. Od (ponownego) powstania w 2018 roku “Czerwone Diablice” zdążyły wygrać Championship w pierwszym sezonie istnienia, awansować do Women’s Super League, w którym zajęły 4. miejsce w sezonach 2019/20 i 2020/21. Wszystko to pod czujnym okiem Casey Stoney, która była architektką sprawnej i nieźle grającej drużyny.
Pod wodzami Stoney Manchester United wygrał 52 spotkania (z 77) zarówno w ligach, jak i w FA Cup (w którym dwukrotnie na przestrzeni trzech sezonów osiągnął półfinały). Marne środki wyszarpane Glazerom przez Eda Woodwarda i całkiem szybko rozpędzające się ambicje sportowe sprawiły, że kobieca drużyna zaczęła radzić sobie bardzo dobrze. Tak więc przed sezonem 2020/21 do listy zawodniczek dopisane zostały doświadczone piłkarki i zdobywczynie Mistrzostwa Świata, Christen Press i Tobin Heath. Razem z nimi do zespołu dołączyła także Ivana Fuso urodzona w 2001 roku, która uznawana jest za jedną z najbardziej utalentowanych napastniczek młodego pokolenia.
Drugorzędne traktowanie
Już kilka miesięcy temu mówiono szeroko na temat tragicznego stanu sprzętu i ośrodków treningowych, w jakich przyszło grać podopiecznym Stoney. Niejako w formie osłody, umożliwiono kobiecej drużynie rozegranie pierwszego historycznego meczu na Old Trafford, jednak miało to miejsce na krótko zanim obiekty mogły zacząć wpuszczać fanów na trybuny. Nie pokuszono się nawet o transmisję meczu na żywo, co głośno krytykować miała menedżerka. Była to naprawdę kiepska próba załagodzenia nastrojów drużyny, która nie ma odpowiednich warunków do rozwoju. Osiągnięto więc wręcz przeciwny do zamierzonego rezultat, bo konflikt na linii klub – zawodniczki miał się tylko pogłębić.
W związku z niepokojącą liczbą kontuzji wynikającą ze złego osprzętowania, piłkarkom zezwolono też na korzystanie z obiektów w Carrington, ale nie ustalono z nimi racjonalnego harmonogramu. W związku z tym były zmuszone czekać na “okienka”, w których na boiskach pod Manchesterem nie ćwiczyli piłkarze Solskjaera.
Narastające głosy oburzenia wymusiły na Glazerach zapowiedź zwiększenia inwestycji w kobiecy zespół. Pierwszym krokiem ma być przeznaczenie 11 milionów funtów na zapewnienie im odpowiednich warunków do gry. Zapewne ponownie zobaczymy też “Czerwone Diablice” na murawie “Teatru Marzeń”, choć tym razem miejmy nadzieję, zostaną one potraktowane przynajmniej sprawiedliwie. Dopiero czas pokaże tak naprawdę, czy to, co mówi Joel Glazer znajdzie potwierdzenie w faktach. Bardzo podobne słowa padały z jego ust w 2018 roku i widzimy obecnie, czym się one zakończyły.
Straty kadrowe
W krótkim czasie posypały się złe wiadomości – najpierw z klubu obiecał odejść Ed Woodward (który był wielkim zwolennikiem rozwijania sportowego projektu kobiecej drużyny), a następnie z zespołem pożegnała się Stoney.
Casey Stoney
Choć tłumaczyła swoją decyzję zmęczeniem i koniecznością zaczerpnięcia świeżego powietrza, to chyba nigdy nie poznamy zakulisowych rozmów, które miały miejsce w klubie. Na ten moment Manchester United nie znalazł jeszcze następcy lub następczyni Stoney, która wprowadziła “Czerwone Diablice” na najwyższy poziom i od fundamentów zbudowała strukturę kadry.
Tobin Heath i Christen Press
Obecnie co kilka dni dowiadujemy się o kolejnych osłabieniach jeśli chodzi o zasób zawodniczek. Z klubem pożegnały się witane niecały rok temu z pompą Press i Heath, które strzeliły w ubiegłej kampanii po cztery bramki. Obie piłkarki dołączyły obecnie do kadry Stanów Zjednoczonych, z którą pojadą na Igrzyska Olimpijskie, a następnie prawdopodobnie wrócą do klubowej piłki w ojczyźnie.
Jess Sigsworth i Jane Ross
Rozstanie z klubem ogłosiła też Jess Sigsworth, która obecnie jest trzecią najlepszą zdobywczynią bramek w historii zespołu. W inauguracyjnej kampanii “Czerwonych Diablic” to ona zdobyła najwięcej bramek w klubie (aż 17) i ostatecznie została najskuteczniejszą piłkarką Championship, zgarniając Złotego Buta. Klubowe środowisko na długo zapamięta jej debiut z 2018 roku, w którym zapakowała aż 5 goli bramkarce Aston Villa. Kadrę Manchesteru United opuściła też napastniczka Jane Ross.
Amy Turner
Wyżej opisaliśmy odejścia napastniczek i jednej pomocniczki, więc dla równowagi przyszła pora na osłabienia bloku defensywnego. Amy Turner, przez wielu określana jako jedna z najlepszych obrończyń w lidze, pożegnała się z Anglią, przenosząc się do Orlando Pride w Stanach Zjednoczonych.
Lauren James
Na koniec wisienka na torcie. Młodziutka James jest jedną z największych nadziei angielskiego futbolu. 19-latka już teraz jest drugą najlepszą zdobywczynią bramek w historii Manchesteru United, strzeliwszy do tej pory 22 gole w 40 spotkaniach. Brakuje jej zaledwie dwóch trafień do rekordzistki klubu, czyli Elli Toone. James jest silnie łączona z Chelsea, czyli hegemonem kobiecych rozgrywek w Anglii. Oprócz aspektu stricte sportowego, czyli gry w Lidze Mistrzów i regularnym podnoszeniem trofeum za wygranie WSL, Londyńczycy dysponują niezłą kartą przetargową w postaci Reece’a Jamesa, który niedawno świętował zdobycie tytułu Champions League. Jak się prosto domyślić, 21-latek jest starszym bratem pomocniczki Manchesteru United.
Co przyniesie przyszłość? Bardzo trudno to przewidzieć, biorąc pod uwagę tempo rozkładu drużyny kobiecej. Obecnie kadra “Czerwonych Diablic” liczy w sumie tylko 19 nazwisk i od ponad miesiąca nikt nią nie zarządza. Jedynym ratunkiem mogą być transfery przychodzące i zatrudnienia menedżerki na poziomie Champions League. Jeśli chodzi o piłkarki, to padają nazwiska Marthy Thomas (West Ham United), Aoife Mannion (Manchester City) i Vilde Boe Rise (bez klubu). Żadnych konkretów jednak jeszcze nie ma, więc na ten moment sytuacja zespołu kobiecego rysuje się w bardzo nieciekawych barwach.
Dyskusja