Nie milkną echa zamieszania z Super Ligą. Już wiemy, że z końcem tego roku Ed Woodward odejdzie z Manchesteru United. Przykra dla niego może być reakcja kibiców na tę wiadomość. W równie gorzkich słowach jego kadencję komentuje Daniel Taylor dla serwisu The Athletic.
Artykuł The Athletic – treść oryginalna
Czy byłoby przesadą spodziewać się od Eda Woodwarda, zanim ten po raz ostatni zgasi światło w swoim biurze, jakieś formy przeprosin w stosunku do kibiców Manchesteru United, którzy dają jasno do zrozumienia, że z radością się z nim rozstaną?
Nie wydaje się to całkiem odrealnioną prośbą, biorąc pod uwagę, że wielu fanów klubu wolałoby, aby Woodward pakował swoje rzeczy naprzeciwko Old Trafford, aby mogli w tym czasie rzucać w niego zgniłymi owocami.
Próżno było jednak szukać skruchy lub zażenowania w oświadczeniu wydanym przez Woodwarda, które pojawiło się po tym, jak Super Liga przemieniła się w pył. 12 klubów, nazywanych też Parszywą Dwunastką, mają teraz plamę na swojej reputacji, którą bardzo trudno będzie usunąć.
Przynajmniej Arsenal miał tyle samoświadomości, aby zrozumieć, że ich udział w tej tragikomedii wart był jakichś przeprosin. Podobnie postąpił Tottenham Hotspur. John W Henry, właściciel Liverpoolu, przełknął swoją dumę i prosił o wybaczenie. Wiemy już jednak wystarczająco dużo o tym, jak działa rodzina Glazerów, aby nie spodziewać się po nich podobnej reakcji.
A Woodward? On nawet nie wspomniał o wydarzeniach z kilku ostatnich dni. Chciał tylko, abyśmy wiedzieli, że jest dumny ze swoich dokonań jako wiceprezes wykonawczy Manchesteru United, próbując przedstawić to jako triumf. Wracając jednak do prawdziwego świata, inny punkt widzenia wskazuje, że osiem lat jego pracy to synonim marnotrawstwa i porażki.
Być może nie powinniśmy być zbyt zaskoczeni. Nie potrzebowaliśmy niesławnej już Super Ligi, aby zrozumieć, że Woodward i wielu jego kolegów na Old Trafford, potrzebują odświeżenia, zwłaszcza jeśli chodzi o obowiązki kluczowe dla kogokolwiek, kto prowadzi instytucje sportową.
Kiedy Woodward przejmował swoją rolę w 2013 roku, w swojej kampanii PR-owej mocno zaznaczał, że ma zamiar przywrócić słowa „klub piłkarski” na logo Manchesteru United.
Te słowa zostały wycięte przez poprzedników i Woodward, wyczuwając łatwe zwycięstwo, dostrzegł możliwość zademonstrowania, że on i Glazerowie, w przeciwieństwie do popularnych opinii, wcale nie postrzegają Manchesteru United głównie jako firmy.
To oczywiście nigdy się nie wydarzyło, ponieważ dosyć szybko stało się jasne, ze niektórzy ludzie po prostu nie potrafią ukryć swoich priorytetów. Chodziło tylko o zmylenie tych, którzy wtedy w to uwierzyli. Ostatnie kilka dni ponownie udowadnia nam, że ludzie rządzący na Old Trafford nie posiadają prawdziwego zrozumienia tego, jakie jest znaczenie klubu piłkarskiego dla ludzi, społeczności czy miasta.
Pomocnicy Woodwarda starają się teraz minimalizować straty. Chcą, abyśmy uwierzyli, że został on źle zrozumiany i prywatnie miał swoje uwagi co do Super Ligi, w której Manchester United, podczas jego panowania, odgrywał jedną z kluczowych ról. Jego PR-owy zespół rozsiewa informacje, że już od dawna planował opuszczenie klubu pod koniec obecnego roku. I ciężko w to wszystko uwierzyć.
Skupmy się na fakcie, że odciski palców Woodwarda znajdują się na nieudolnym, zarozumiałym i niezdarnym planie, który stworzyłby ogromną dziurę w znanym nam sporcie. Jego panowanie w Manchesterze United kojarzone jest głównie z seriami złych decyzji, które dla wielu są jego najgorszymi zbrodniami. Wiele razy się poparzył. Właściwie to prawie spalił rękaw swojej koszuli. I to go właśnie zatopiło.
Ironią całej sytuacji jest, że to wszystko wydarzyło się w trakcie jednego z niewielu okresów po odejściu Fergusona na emeryturę, kiedy można było odczuć, że Manchester United nabrał rozpędu. To oznacza, że Glazerowie nie będą już mieć na kogo zarzucać winy za wszystkie niepowodzenia w klubie.
Decyzja Woodwarda, aby trzymać się z Ole Gunnarem Solskjaerem zawsze będzie polaryzować opinię, ponieważ w trudniejszych okresach Norweg musiał walczyć z opinią, że jest trzygwiazdkowym menadżerem w pięciogwiazdkowym klubie. Z czasem jednak zaczęło się wydawać, że to mogła być jedna z lepszych decyzji Woodwarda. Manchester United osiągnął półfinał Ligi Europy. Przed sobą w lidze mają tylko Manchester City, za sobą między innymi Liverpool, który traci do nich 13 punktów. W poprzednim sezonie nikt nawet by nie pomyślał, że klub z Old Trafford mógłby się włączyć do walki o mistrzostwo.
Wtedy jednak trafiliśmy w 48-godzinny wir, który wprowadził do piłki nożnej takie słowa jak „węże”, „kłamcy”, „padlinożercy” i „mafia”. I raczej z rozbawieniem obserwowaliśmy niespodziewany występ tańczącej i śpiewającej Super Ligi w całej swojej okazałości.
Kto by pomyślał, że proces eliminacji przebiegnie w ten sposób? Albo że może on być taki zabawny?
Najpierw wypisała się Chelsea. Kilka minut później dowiedzieliśmy się, że próby nerwów nie wytrzymał również Manchester City.
Potem pojawiły się zajawki, że Atletico Madryt i Barcelona również mają zamiar zrezygnować i w chwili bombardowania nas kolejnymi nowościami, nikomu nie chciało się sprawić, ile było w tym prawdy. Następne tweety przekonywały nas, że Andrea Agnelli zrezygnował z posady prezesa Juventusu. To był jeden z wielu śmierdzących newsów. Wszystkie jednak zapewniały sporą rozrywkę. A potem wszystko zaczęło się sypać. Spoczywaj w pokoju, kochana Super Ligo: próżny projekcie, który przez następne lata będzie pamiętany z tego, że wytrzymał tyle czasu, ile potrzeba do zagotowania jajek.
Pechowo dla Woodwarda, będzie to oznaczać jego hańbę za udział w historii, która zawsze będzie wspominana ze względu na rozległą porażkę. On i inni uczestnicy nie docenili głębi uczuć, które wywołają swoimi decyzjami. Nie spodziewali się, z jak potężnym odzewem będą się musieli zmierzyć. A powodem, przez który tego nie przewidzieli, było niezrozumienie piłki nożnej, a szczególnie ludzi, którzy ją oglądają.
Woodward może próbować szczęścia, wspominając, że będzie pielęgnował wspomnienia zwycięstw w Lidze Europy, FA Cup oraz EFL Cup (wygodnie unikając faktu, że 20-krotny mistrz Anglii przez większą część jego rządów z utęsknieniem wspominał dawne, szczęśliwsze czasy).
– Jestem dumy z tego, że przywróciliśmy kulturę naszego klubu i powróciliśmy do gry w stylu Manchesteru United – dodał Woodward.
Jednak czy Woodward naprawdę rozumiał kulturę swojego klubu? Czy może coś takiego mówić, po tym jak próbował przepchnąć przeklęty, zaskakujący projekt, który odrzucił wszystkich – kibiców, dziennikarzy, interesariuszy, zawodników, polityków – i który zmusił sir Aleksa Fergusona, człowieka który bardziej niż ktokolwiek przyczynił się do utworzenia tej kultury, do wystąpienia przeciwko własnemu klubowi?
Prawda jest taka, że Woodward zaprezentował się jako osoba, przez którą łatwiej jest zrozumieć słowa Garetha Southgate’a, selekcjonera reprezentacji Anglii, kiedy mówił, że kocha piłkę nożną, ale nie lubi przemysłu piłkarskiego.
Woodward zawsze lubił prezentować siebie, jako człowieka dla ludzi, dobrego do kufla i do partyjki w golfa. W praktyce jednak jest nowoczesnym przykładem tego, dlaczego w 1909 roku William McGregor, jeden z założycieli Football League, przestrzegał przed „sprytnymi ludźmi, którzy będą próbowali się wkraść do naszej gry”.
Nikt nie będzie starał się zmienić decyzji Woodwarda. Kilku będzie z nim sympatyzować. Tak właściwie, to istnieją poważne argumenty za tym, żeby przyspieszył swoje odejście, a nie czekał z nim do końca roku. Po co czekać? Weź kurtkę i wyjdź tylnymi drzwiami.
Nawet ignorując wydarzenia z ostatnich kilku dni, nie jest trudno zrozumieć, dlaczego tak wielu kibiców Manchesteru United zmęczyło się błędami Woodwarda i teraz spogląda na niego z dużą podejrzliwością.
Być może było to nieuniknione, biorąc pod uwagę, że to Woodward, wtedy jeszcze bankier w JP Morgan, pomagał Glazerom w przejęciu klubu na najwyższym poziomie. Problemem nie była jednak tylko jego przeszłość. Były nimi kolejne nieszczęścia na rynku transferowym, których nagromadziło się więcej, niż prawdopodobnie sam chciałby pamiętać. Było to jego nieobliczalne, podatne na wypadki przywództwo. Był to fakt, że pomimo rosnącej siły w świecie finansów i marketingu, jego czas panowania przypada na okres, kiedy Manchester United znalazł się za plecami swoich największych rywali.
Woodward stał się przez to tak nielubiany, że w trakcie jednego z meczów, nad stadionem przeleciał samolot z banerem nazywającym go „specjalistą od porażek”. Stworzono wiele niepochlebnych piosenek na jego temat. W kierunku jego domu wystrzelono fajerwerki. Jeden z komiksów w Red News, magazynie o Manchesterze United, przestawiał go w konwersacji z Joelem Glazerem. Glazer pytał Woodwarda, czy wprowadzał kibiców w błąd. „Oczywiście, że tak”, padła odpowiedź. „Moje usta się poruszały”.
Inny poświęcony mu tekst w tym samym magazynie zaczynał się od słów: „Brak kompetencji Woodwarda wyróżnia się, jak jaja buldoga”. Kiedy w czwartek otrzymaliśmy informacje o jego odejściu, kibice zaczęli celebrować to, wychodząc z flagami na ulicę Sir Matta Busby’ego. Na Chester Road mogliśmy usłyszeć trąbienie samochodów pod pubem The Trafford, gdzie rozwieszone były bannery protestujących.
Gary Neville zapostował emoji machającej dłoni na swoim Twitterze. Możemy tylko próbować sobie wyobrazić, jakie sceny oglądalibyśmy, gdyby Glazerowie postąpili za przykładem Woodwarda. – Ed Woodward był pniem drzewa – powiedział Neville. – Teraz musimy zająć się korzeniami.
Czy kilka ostatnich dni może sprawić, że Joel, Bryan, Avram i reszta ekipy Glazerów zacznie formować swój własny plan ucieczki?
Nikt poza małym gronem ludzi nie może odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ mówiąc wprost, nie wiemy tego. Glazerowie trzymają wszystkich na dystans. Zbudowali wokół siebie niewidzialną ścianę, a przypuszczenia, że obecnie zastanawiają się nad opuszczeniem Manchesteru United, wydają się nieco życzeniowe. Jeśli coś wiemy na ich temat, to że nie uginają się przed nikim. Gdyby przejmowali się opinią publiczną, to już dawno by ich tu nie było.
Jeśli chodzi o Woodwarda, to może będzie on miał czas na refleksję, że to wszystko jest częścią większego problemu na szczycie sportu. Wydaje się tam, że pieniądze są jedynym elementem, który pozwala osiągać sukcesy.
Nikt nie może wątpić w jego emocjonalne zaangażowanie albo dedykację ku temu, aby wszystko było tak, jak należy. Takie rzeczy często są zapominane, kiedy mówimy o osobie, która jest dyrektorem w jednym z najbogatszych klubów w Premier League i zarabia 3,1 miliona funtów rocznie. Lekcja jest taka, że być może Manchester United jest, po pierwsze i najważniejsze, klubem piłkarskim. Nawet, jeśli tych słów wciąż nie ma w logo. A kluby piłkarskie są cenne.
Dyskusja