Stało się, na piłkarskie salony wkracza Super Liga, a więc wbrew pozorom pomysł znany już od wielu lat, który jednak do tej pory zmaterializował się jedynie w symulatorach gry w piłkę nożną, pokroju FIFA czy PES. Hit czy kit? Ostry szantaż sportowo-finansowy największych europejskich potęg czy może faktycznie jesteśmy świadkami jednej z największych rewolucji w europejskiej piłce klubowej?
– Zbierając w jednym miejscu najlepsze na świecie kluby piłkarskie i najlepszych piłkarzy, którzy będą ze sobą rywalizować, Super Liga otworzy nowy rozdział w europejskiej piłce, dostarczając rozgrywki i zaplecze sportowe na najwyższym, światowym poziomie, a przy tym także wzmożone wsparcie finansowe dla szerzej pojętej piramidy piłkarskiej – tłumaczył Joel Glazer, jeden z właścicieli Manchesteru United i pierwszy z wiceprezesów Super Ligi, zaraz po ogłoszeniu utworzenia tego formatu.
Szczerze mówiąc byłem i nadal jestem zaskoczony, że jednak ogłoszenie europejskiej Super Ligi stało się faktem. Temat ten przewijał się już od wielu lat i przy obecnych układach, raczej cały czas traktowałem go jako taki straszak ze strony najsilniejszych, generujących największe przychody klubów na organizację pokroju UEFA, aby trzymać ją w garści i naciskać finansowo. Jednak przez wszelkie, wieloletnie powiązania i układy, myślałem że na tym się skończy (tak jak jeszcze kilka miesięcy temu, gdy wypalił z tym Rick Parry, prezes Football League, ale po ostrej, negatywnej reakcji i odbiorze środowiska piłkarskiego, pozostawiono go samemu sobie). Także forma i moment ogłoszenia jakby nie było planów rewolucji klubowej piłki w Europie jest zaskakujący. Miłościwie panujący nam rząd zapewne by przyklasnął w tym momencie, tak pięknie, pod osłoną nocy.
Czas więc teraz na to, co tygryski lubią (umieją) najbardziej – czyli dyplomację, wzajemne groźby i napinanie muskuł. Wiadomo, że zamysł jest taki, że rozgrywki zastąpiłyby (dla klubów, które wzięłyby w nich udział) obecną Ligę Mistrzów czy Ligę Europy. UEFA została mocno wykolegowana, oj mocno. Z jednej strony nie dziwię się tym największym klubom, że wkurzyły się na wszelkie piłkarskie organizacje, które w dobie pandemii i odciętych wielu przychodów do klubów, generujących ogromne koszty, zachowały się jak taki wujek dobra rada, czyli poklepały po plecach i powiedziały “spokojnie, jakoś to będzie, ułoży się, zobaczycie”. Mało tego przy tej okazji wymyślono jeszcze piłkarski socjalizm, czyli najbogatsi mają się dzielić teraz swoim bogactwem z bardziej potrzebującymi, słabszymi i mniejszymi klubami, z niższych lig, bo inaczej tamte nie otrzymają żadnej sensownej pomocy finansowej i upadną. Na zasadzie masz pracę, wyrobiłeś sobie przez lata markę, nazwisko, rangę i zarabiasz odpowiednie pieniądze, ale dookoła sąsiedzi są w potrzebie, więc no zróbmy tak, że i tak nie potrzebujesz tylu pieniędzy i możesz częścią się podzielić. Dlatego też rozumiem mocne wkurzenie też tych najbardziej tutaj krytykowanych – czyli Klubów Założycieli. Zakładam, że żaden z nas nie byłby zadowolony, gdyby w pandemii, gdzie każdy boryka się z mniejszymi czy większymi kłopotami, powiedziano nam, że skoro nam się udało i dalej jakoś całkiem dobrze prosperujemy, to dajmy część swoich pieniędzy tym, którzy mieli mniej szczęścia (ale wszystko przed nami, welcome Nowy Ład). Bo organizacje, które mają pomagać, biorą pieniądze niczym ministrowie w rządzie za swoje funkcje, ale ten ciężar pomocy przerzucają już na kogoś innego. Relacje piłkarsko-związkowe zostały wystawione mocno na próbę w czasach pandemii i chyba trzeba otwarcie przyznać, że nie zdało to do końca egzaminu dojrzałości.
Przy czym osobiście, żeby nie było, nie jestem fanem formatu Super Ligi. Mnie już Liga Mistrzów zaczęła nużyć w ostatnich latach, oglądanie tych samych spotkań, a jak mam pomyśleć, że to miałoby się spotęgować kilka razy, to jakoś nie czuję entuzjazmu bycia szczęśliwcem, który może oglądać elitarną Super Ligę. Przy czym warto też zaznaczyć, że stawiana w tej sytuacji w roli ofiary UEFA, od lat robiła i dalej dąży do tego, aby utworzyć coś bardzo podobnego, ale nie nazywając tego Super Ligą i dając za to jak widać znacznie mniej pieniążków. Bo nie oszukujmy się, ale już obecny format Ligi Mistrzów wbrew pozorom zbliżony jest do tego, co chce nam zaserwować Super Liga, gdzie 80% miejsc w zasadzie pewnych i rozdanych na federacje, gdzie przeważnie awansowały te same drużyny i setka klubów bijąca się o pozostałe 6 miejsc w trwających 2 miesiące kwalifikacjach (wiedząc, że “mniejsi” w zasadzie już nie będą mieli szans powąchać LM, wymyślono sobie trzecią ligę – UEFA Conference League). Do tego projekt UEFA na reorganizację Ligi Mistrzów od roku 2024? Proponowany format miałby być jeszcze bardziej zbliżony do Super Ligi (liczniejsze grupy, więcej meczów pomiędzy “wielkimi” zespołami). Pytanie więc czy faktycznie mówimy o rewolucji czy wbrew pozorom o ewolucji europejskiej piłki, do której i tak to wszystko mniej więcej zmierzało?
Najbliższe godziny, dni i tygodnie będą bardzo gorące. Pytanie na ile decyzja o utworzeniu Super Ligi jest już nieodwołalną i nie bacząc na konsekwencje najwięksi giganci piłkarscy po prostu łączą siły i “otwierają własną firmę”, a na ile to jeszcze bardzo mocny szantaż (w celu reorganizacji sportowej i finansowej rozgrywek) w stronę takich organizacji jak UEFA czy też związków krajowych. Czy to faktycznie nowe rozdanie w klubowej piłce czy pokerowa zagrywka ze strony futbolowych gigantów? Mocne grożenie palcem ze strony UEFA i innych związków osobiście traktuje na razie jako dyplomację, bo też nie oszukujmy się, ale bez takich marek, jak Kluby Założycielskie, czy to w rozgrywkach europejskich czy w ligach krajowych (uważam za absolutnie niemożliwe wykluczenie tych drużyn ze swoich lig), nie tylko prestiżowo, ale przede wszystkim finansowo te związki dostaną ostro po czterech literach. Nadawcy praw do transmisji telewizyjnych pewnie już wysłali zapytania co dalej i jak to będzie, z groźbą, że zerwą kontrakt, a jednocześnie bardzo chętnie wejdą w Super Ligę. W przypadku sponsorów sytuacja zapewne jest bliźniacza. Prawdą jest, że to nie UEFA czy FA przyciągają pieniądze, a właśnie takie marki jak Real Madryt, Barcelona, Manchester United, którymi wspomniane organizacje się chwalą w portfolio swoich rozgrywek i tym przyciągają fundusze. Ciekaw też jestem jak długo opierać się może projektowi Super Ligi takie PSG, Bayern czy Borussia Dortmund itp., które na razie stanęły z boku i (mądrze) przyglądają się rozwojowi sytuacji. Wątpię jednak, że przy zmaterializowaniu powstania rozgrywek Super Ligi, także tego typu marki nie będą chciały usiąść do stołu i też spróbować tego na bogato wypieczonego toru.
Podsumowując, trzymając trochę emocje z boku i próbując stanąć w miarę neutralnej pozycji do tematu, co też jest trudne, jako że sam jestem kibicem jednego z Klubów Założycieli (trochę czuję się, jakbym czytał książkę o historii powstawania Stanów Zjednoczonych), według mnie jest jeszcze za wcześnie na ferowanie wyroków, bo na ten moment nie mam pojęcia, w jaką stronę to pójdzie. To raczej taki odautorski pogląd na tę sytuację na ten moment, patrząc na to z perspektywy obu stron sporu. Niemniej nie ma się co oszukiwać, że to raczej jednak UEFA i krajowe związki mają tutaj więcej do stracenia. Także FIFA, jeżeli mamy mówić o mistrzostwach świata bez Lionela Messiego, Cristiano Ronaldo czy Kevine de Bruyne oraz wielu innych. Każdy przecież od razu powie – ale co to za mundial? Liga Mistrzów bez Realu Madryt, Barcelony, Manchesteru United, Juventusu? Co to za Liga Mistrzów? La Liga bez El Classico? Premier League bez derbów Anglii? Serie A bez derbów Mediolanu? Ktoś sobie to w ogóle wyobraża?
Wydaje się więc, że wbrew pozorom to w sumie nie takie organizacje jak UEFA, FIFA czy FA mogą mieć ostateczny wpływ na to, jak ten europejski kryzys piłki nożnej, bo tak to trzeba nazwać, się zakończy, a sami kibice Klubów Założycieli, którzy póki co raczej “baaaardzo sceptycznie” (delikatnie to ujmując, choć też natura ludzka co do zasady w ten sposób reaguje na wprowadzanie wielkich zmian wokół siebie i w tym, co zna dobrze z codziennego życia) przywitali się z tym projektem i po raz pierwszy od dawna, mogą mieć bardzo realny wpływ na kształt współczesnej klubowej kopanej. Zakładam, że to tam UEFA i pozostali, stojący w opozycji do tego projektu, będą szukać wsparcia w nadchodzących tygodniach.
Dyskusja