Edinson Cavani to zdecydowanie najgłośniejsze nazwisko, z którym Manchester United związał się podczas obecnego okna transferowego. 33-latek to wyborowy snajper, o czym świadczą jego strzeleckie rekordy. Jednak dobrze nastawiony celownik, to nie wszystko, co Urugwajczyk może zaoferować drużynie prowadzonej przez Ole Gunnara Solskjaera. O tym, czego jeszcze możemy spodziewać się po doświadczonym napastniku, więcej przeczytacie w poniższym artykule autorstwa dziennikarzy serwisu The Athletic.
Artykuł Jamesa Horncastle’a, Daniela Taylora i Adama Craftona dla The Athletic – treść oryginalna
Edinson Cavani wyjdzie na murawę Parc de Princes jeszcze ten jeden, ostatni raz, a będzie to miało miejsce 20 października. Jako najlepszy strzelec wszech czasów w Paris Saint-Germain i ogólnie kandydat do miana najlepszego piłkarza w historii tego klubu, zasługuje na owację na stojąco ze strony fanów, którzy dopuszczeni zostaną do wejścia na stadion, a także zaśpiewania raz jeszcze dedykowanej mu piosenki na trybunach the Virage Auteuil i the Kop de Boulogne, stanowiącej adaptację znanego hitu zespołu Images pod nazwą “Les Demons de Minuit”.
Nie ma zbyt wielu piłkarzy PSG, którzy dorobiliby się własnej piosenki. Jednak po raz pierwszy od siedmiu lat, tym razem piłkarz nie będzie mógł nazwać tego miejsca domem. 33-latek jest teraz zawodnikiem Manchesteru United i przeniósł się do Anglii zaledwie kilka dni po losowaniu fazy grupowej tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, gdzie jego obecny klub został zestawiony z tym, który opuścił wraz z końcem czerwca tego roku.
– Dziwnym i zarazem niezręcznym będzie oglądać go tu jeszcze raz, ale będzie to mniej dziwne bez fanów i grupy ultrasów na stadionie – mówi źródło bliskie PSG. – Jestem pewny, że będzie zdeterminowany, aby udowodnić Thomasowi Tuchelowi, że nieco się do niego mylił. Przy czym jestem pewny, że ma dobre wspomnienia na temat tego klubu.
Tak jak i w przypadku Thiago Silvy, tak i jego kariera w Paryżu nie skończyła się tak, jakby tego chciał. Poprzedni sezon był dla niego najgorszym w karierze. Cavani zagrał jedynie w siedmiu meczach Ligue 1 w podstawowym składzie. Zmagał się z kontuzjami pachwiny i łydki. Jego kontrakt dobiegł końca, gdy PSG zdecydowało, że nie jest już dłużej przyszłością tej drużyny, wypożyczając młodszego Mauro Icardiego z Interu Mediolan – tego lata mistrzowie Francji postanowili dokonać transferu definitywnego Argentyńczyka. To była zapowiedź tego, co go czeka.
W przeciwieństwie do Silvy, Cavani nie udał się z PSG do Portugalii na ćwierćfinał Ligi Mistrzów rozgrywany w Lizbonie. Jego umowa wygasła i jaki byłby tego cel? Ryzyko doznania kontuzji nie było warte podjęcia, ponieważ w najgorszym scenariuszu być może to uniemożliwiłoby mu pojawienie się ostatniej szansy do dołączenia do tak prestiżowego klubu jak United. Przy czym nie to, żeby to było łatwe dla piłkarza, który mówił, że ma “prawdziwą więź” z kibicami klubu i któremu trudno było pogodzić się z ławką rezerwowych.
Ostatnie wpisy Cavaniego w mediach społecznościowych są dość typowe dla graczy oczekujących na odpowiednią okazję do tego, aby wrócić do gry. Wideo z indywidualnych treningów w jego domu w Neuilly-sur-Seine pokazywały jego profesjonalizm i to, w jak dobrej jest formie.
– Nie jest gruby, jego sylwetka to po prostu czyste mięśnie, wygląda jak grecki Bóg – mówi jedno ze źródeł z Paryża. – Niski procent tłuszczu, jaki ma w organizmie, jest wręcz zdumiewający. Jest sprawny i intensywnie ćwiczy. Świetnie radzi sobie w powietrzu. Do tego biega jak jakiś maniak.
To cały Cavani. Zawsze wkłada w to wszystko ciężką pracę. Jednym z powodów, przez który napastnik ten był tak uwielbiany w PSG, nie jest jedynie to, że zdobył dla tego klubu 200 bramek. Było tak, ponieważ nigdy nie przechodził obok meczu. Zawsze był w pełni zaangażowany, przez cały czas. Dosłownie biegał wszędzie “jak maniak”.
Opisując występy Kyliana Mbappe na ostatnich mistrzostwach świata, ceniony publicysta, Jorge Valdano, napisał w “The Guardian” o “dobrej edukacji”, jaką Francuz otrzymał grając u boku “nieustannie starającego się na boisku Cavaniego – napastnika, który biega po całym placu gry”. Były właściciel Palermo, Maurizio Zamparini, to człowiek znany z dokonywania wielu zwolnień menedżerów w tym klubie, ale który też sprowadził do Europy takich zawodników jak właśnie Cavani, a także Paulo Dybala czy Javier Pastore. Pomiędzy wypisywaniem kolejnych formularzy P45 lubi opowiadać historię o pochodzeniu Urugwajczyka z rdzennych plemion, które lubiły przemierzać stepy konno przez wiele dni, bez zatrzymywania się. Z kolei selekcjoner reprezentacji Urugwaju, Oscar Washington Tabarez, nazwał Cavaniego “najbardziej zorientowanym na drużynę i zespołowym piłkarzem”.
W swojej książce zatytułowanej “The Best is Yet to Come”, Walter Mazzari zdecydował się poświęcić cały rozdział – nazwany “Cavani, a bet I won” – na rzecz piłkarza określonego przydomkiem “El Matador”. Cavani miał jednak problemy, aby wyjść ze swojej muszli w Palermo. Grał zazwyczaj jako skrzydłowy bądź jako wsparcie dla Fabrizio Miccoliego. “Wiedziałem z całą pewnością, że w tej muszli jest lśniąca perła”, pisał Mazzari. Trenując pewną niedzielę swój zespół przed pojedynkiem z Palermo, włoski szkoleniowiec był “olśniony niesamowitym bieganiem, siłą w sprintach, zrozumieniem pozycji”, jakie wykazywał Cavani. Jak dalej pisał: “konkretne fundamenty zostały tam wylane, na nich można było zbudować mistrza”.
Tamtego lata Napoli miało na myśli innego napastnika, ale Mazzari nalegał, aby pozyskano Cavaniego i ostatecznie dostał swojego człowieka. Obserwując go na co dzień na treningach, w szkoleniowcu rosło przekonanie, że dobrze trafił.
– Nie zachowywał się jak klasowy piłkarz, mimo że chciał nim zostać – mówił Mazzari. – Pod kątem etyki pracy był numerem jeden, razem z Markiem Hamsikiem. Nigdy nie zwalniał tempa i zawsze wykonywał dodatkową pracę. Chciał trenować nawet wtedy, gdy wszyscy skończyli już ćwiczyć. Był w stanie zostać na boisku treningowym przez kolejne 10 minut czy godzinę. W słońcu czy w deszczu, przy wietrze czy w ciemności – zawsze zostawałem z nim na boisku w Castelvolturno, powtarzając ruchy, których potrzebował się nauczyć, aby strzelać bramki.
“Jeszcze raz, proszę pana” – mówił Cavani. – “W porządki, Edi”- odpowiadał Mazzari.
Inne źródło z szatni Napoli powtórzyło pochwały Cavaniego za jego etykę pracy, porównując Urugwajczyka do legendy Manchesteru United, Cristiano Ronaldo.
– To topowy profesjonalista. W Napoli większość piłkarzy kończy trening i idzie za róg, na pole golfowe. On jednak chodził pobiegać samemu i był pierwszy na treningu, a także ostatni z niego wychodził.
– Swoją pracą przypomina Cristiano (Ronaldo). Bardzo dba o swoją sylwetkę, jest topowym profesjonalistą i jest dość samolubny na boisku. Chce podejść do każdego rzutu karnego, kończyć każdy kontratak. Prawdziwy “killer” na boisku. Jest bardzo użyteczny dla drużyny, wszystkich pcha do przodu, wychodzi przed szereg i sprawia, że inni też dobrze się prezentują. Piłkarzom brakowało go, gdy odszedł.
– Był klasowym piłkarzem zarówno na boisku, jak i na treningach. Fani byli wściekli, gdy odszedł do PSG. Był wielkim piłkarzem, a oni czuli się zdradzeni. Co jednak można zrobić, gdy PSG chce kogoś kupić? Jego mentalność jest na najwyższym poziomie.
Ludzie często o tym zapominają, ale to Cavani sprawił, że Napoli ponownie stało się liczącą siłą. W jego pierwszym sezonie gry w tym klubie, doprowadził go do zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów po raz pierwszy w historii tej drużyny. Następnie wsiadł na pokład samolotu lecącego do Brazylii i poprowadził Urugwaj – kraj zamieszkany przez 3,5 miliona ludzi – do zwycięstwa w Copa America, pierwszego od 1995 roku. Później Cavani wrócił do Włoch i strzelił bramkę w finale Coppa Italia w meczu przeciwko Juventusowi, pomagając Napoli zdobyć pierwsze trofeum od 22 lat. Pobił też klubowy rekord strzelecki dotyczący jednego sezonu, który utrzymywał się przez 78 lat, ogólnie strzelając ponad 20 bramek w trzech kolejnych kampaniach Serie A z rzędu. Był to rzadki wyczyn we włoskiej ekstraklasie, osiągnięty do tego czasu jedynie przez Gabriela Batistutę i Antonio di Natale w ostatnim półwieczu.
Po roku PSG rozbiło ofensywę “Trzech Tenorów” z Napoli, pozyskując kolegę Cavaniego i Hamsika, Ezequiela Lavezziego. Rok później, Francuzi wrócili do Neapolu i zapłacili 64 miliony euro za snajperską gwiazdę ze Stadio San Paolo. W tamtym czasie, Cavani znajdował się też na liście życzeń wiceprezesa wykonawczego Manchesteru United, Eda Woodwarda. Z klubu z Old Trafford właśnie odszedł na emeryturę sir Alex Ferguson, pozostawiając go na fotelu mistrza Anglii. Woodward awansował wówczas na obecnie pełnioną funkcję i zachęcał następcę Szkota, Davida Moyesa, aby rozważył kandydaturę Cavaniego do wzmocnienia siły ofensywnej United. Jednak pozyskanie Urugwajczyka w wieku 26 lat byłoby niezgodne z ówczesną polityką klubu, która zakładała niewydawanie wielkich pieniędzy na zawodników, którzy mają 26 lat lub więcej, z obawy na brak odpowiedniej wartości potencjalnej odsprzedaży takiego piłkarza. United zrobił wyjątek w tym aspekcie w odniesieniu do transferów Dymitara Berbatowa czy Robina van Persiego, na prośbę Fergusona. W klubie panować miało przeczucie, że warto także Cavaniego wrzucić do kategorii przypadków, które zostały wyjątkowo potraktowane w tej kwestii.
Z początku Moyes był naprawdę tym zainteresowany i powiedział Woodwardowi przy okazji jednego ze spotkań, że podoba mu się ten pomysł, a Cavani mógłby “strzelać gole dla zabawy”. Doszło już nawet do spotkania z agentem piłkarza, Claudio Anellucim, ale Moyes poleciał do Francji oglądać Cavaniego trzykrotnie i za każdym razem wracał nie będąc pod wrażeniem. Mimo wszystkich swoich bramek, Cavani jest też odpowiedzialny za kilka rażących zmarnowanych szans w swojej karierze. Przy tym pakiet finansowy dla pośredników, niezbędny do zawarcia tej umowy, był niezwykle wysoki, nawet jak na standardy United. Zainteresowanie klubu Urugwajczykiem jednak nie umarło. Woodward ponownie sobie o tym przypomniał, gdy Ryan Giggs był tymczasowym menedżerem drużyny, więc rozpoczął rozmowy z PSG. Chciał, aby w ataku United było więcej dynamiki, w szczególności w czasie, gdy miał pomysł sprowadzania do drużyny supergwiazd. Zawsze uważała, że zespół powinien mieć w swoim składzie potencjalnego zdobywcę Złotej Piłki.
Cavani znalazł się na 11. miejscu w głosowaniu dotyczącym przyznania tej nagrody w 2017 roku. To był jego najwyższych z trzech wyników, gdy znajdował się wśród nominowanych i przyszedł po sezonie, gdy był niekwestionowanym numerem jeden w ataku drużyny z Paryża. Zlatan Ibrahimović odszedł do Manchesteru United, a Neymar wciąż jeszcze grał w Barcelonie. Cavani osiągnął w tamtym sezonie niesamowity wynik 49 strzelonych goli w 50 meczach we wszystkich rozgrywkach. To był rok podobny do tego, jaki miał Karim Benzema w Realu Madryt, wolny od usług Cristiano Ronaldo i mogący w końcu pokazać swój pełny repertuar umiejętności.
Jednakże PSG zakończyło wtedy ligę na drugim miejscu, za Monaco, w którym grał jeszcze Kylian Mbappe, a także przegrało 1:6 w Barcelonie i zareagowało wydając 367 milionów euro, aby sprowadzić do Paryża Neymara. Tak jak przy okazji wrażenia, że Zlatan Ibrahimović nie był chętny do podawania mu piłek, tak i ta sytuacja musiała być źródłem pewnej frustracji dla Cavaniego. W ciągu kolejnego roku pojawiły się pewne momenty napięcia, jak na przykład przy okazji przejęcia obowiązków wykonywania rzutów karnych przez Neymara, krótko po jego rekordowym transferze.
Przy czym Cavani nigdy nie zachowywał się jak diwa. Po prostu taki nie jest. Zawsze stawiał zespół ponad siebie w klubie, w którym tak często panował kult jednostki. Cavani nigdy nie miał mocy gwiazdy, ale też nie było to coś, czego pragnął. Zamparini kiedyś powiedział, że nie wie nawet jakim samochodem jeździ Urugwajczyk i wątpi w to czy w ogóle poczuwa potrzebę posiadania na własność Ferrari. W końcu najszczęśliwszy jest w Urugwaju, na swoim ranczo, jeżdżąc konno bez koszuli w stylu, którego pozazdrościłby nawet Władimir Putin lub też zbierając plony jakby posiadał własny Poldark.
Trabajando “abdominales oblicuos”? pic.twitter.com/v2ugxpzeFP
— Edi Cavani Official (@ECavaniOfficial) June 4, 2020
– Poza boiskiem prowadzi prawdziwie rodzinne życie – mówi o Cavanim jedno ze źródeł w Paryżu. – Jest wspaniałym ojcem. To nie typ gościa, który wychodzi na drinki czy do nocnych klubów. Uwielbia wędkować, polować i przebywać na wsi, ogólnie na zewnątrz. Do tego posiada psy. Kocha też konie i jeździć konno. To gość, który wie, że kiedyś nie miał nic i nie zapomina o swoich przyjaciołach z jego wczesnych dni i ludziach, którzy mu pomogli. Nie jest efekciarski.
Wszystko to może nie zgadza się z żądaniami płacowymi, które prawdopodobnie nie doprowadziły do jego przeprowadzki w styczniu do Atletico Madryt czy też w czerwcu do Benfiki, a także uniemożliwiły PSG dojścia do porozumienia ws. przedłużenia jego pozostania w Paryżu.
– Sytuacja z Cavanim jest dla mnie czymś haniebnym. To jedna z tych, w której agentami piłkarza są członkowie jego rodziny. Nie jesteśmy tutaj po to, aby dać się oszukać – grzmiał prezydent Atletico, Enrique Cerezo w rozmowie z “AS” zaraz po zamknięciu zimowego okna transferowego w tym roku.
Odpowiadając na te słowa, brat Cavaniego, Walter, w rozmowie z radiem Cadena Ser, odparł: – Myślicie, że Edi nie grał blisko przez miesiąc dla PSG po to, abym mógł otrzymać swoją prowizję, a nie po to, aby Edi spełnił swoje marzenie o grze dla Atletico?
W czasach, w których Ronaldo, Ibrahimović czy Lionel Messi grają do późnych lat 30. i wciąż otrzymują za to ogromne wynagrodzenie, Cavani może uważać, że także zasługuje na znaczące zarobki po tym, jak gwarantował zdobycie ponad 20 bramek w każdym, poza jednym, z 10 ostatnich sezonów. Co prawda nie wiadomo ile bieżnika zostało jeszcze na tych oponach, ale w podobnej sytuacji wydawało się stawiać kolegę Cavaniego z ataku reprezentacji Urugwaju, Luisa Suareza, przed jego letnim transferem, a co takiego zrobił? Strzelił dwa gole i zanotował asystę, wchodząc na boisko z ławki rezerwowych, w swoim debiucie dla Atletico Madryt.
PSG będzie miało więc nadzieję, że Cavani nie będzie miał takiego samego wpływu na grę United, gdy nowa “siódemka” wróci jeszcze w tym miesiącu na Parc des Princes.
Dyskusja