Bruno Fernandes odniósł się do ostatnich porównań zestawiających go z Erikiem Cantoną, legendarnym Francuzem, który miał ogromny wpływ na rozwój Manchesteru United w latach 90.
Wpływ Bruno Fernandesa na poczynania ekipy Ole Gunnara Solskjaera nie przeszedł bez echa, ponieważ Portugalczyk od momentu styczniowego transferu na Old Trafford strzelił 11 goli i zaliczył 8 asyst. Jego dyspozycja znacząco pomogła Manchesterowi United znaleźć się na podium minionej kampanii Premier League oraz półfinale Ligi Europy. Najlepszym dowodem na magię byłego piłkarza Sportingu jest fakt, że “Czerwone Diabły” z nim w składzie przegrały od stycznia tylko jedno spotkanie.
Styl gry i oddziaływanie na grę klubu z Old Trafford natychmiast przywróciły wspomnienia związane z Erikiem Cantoną, który w 1992 roku zakończył 26-letnią posuchę Manchesteru United i pomógł sir Aleksowi Fergusonowi sięgnąć po pierwsze mistrzostwo Premier League. Sam Fernandes traktuje takie porównania z lekkim przymrużeniem oka, uważając, że wciąż czeka go wiele pracy, aby zasłużyć na zestawienie z jedną z największych legend klubu.
– Miło jest słyszeć, kiedy zestawia się mnie z takimi nazwiskami. Jednak dla mnie Cantona okazał się niesamowitym graczem dla tego klubu i muszę spisywać się o wiele lepiej, aby zasłużyć na te porównania.
– Jestem zadowolony z tego, co zrobiłem do tej pory, ale jednocześnie nie jestem usatysfakcjonowany tak, jak wspominał menedżer. Przyjście do Manchesteru United wiąże się ze zdobywaniem trofeów.
– Trafiłem tu, by sięgać po puchary i byłbym zadowolony, gdyby udało nam się osiągnąć końcowy triumf, zwyciężając w Lidze Europy.
Portugalski rozgrywający odpowiedział również na pytania dotyczące jego szybkiej aklimatyzacji w Anglii, za co otrzymał wiele pochwał:
– Nie mogę powiedzieć, że było łatwo. Notujemy jednak dobre wyniki, a ja strzelam gole. Było mi łatwiej, ponieważ drużyna bardzo mi pomogła. Wszyscy wyciągnęli do mnie pomocną dłoń – sztab szkoleniowy, trenerzy, każdy dał mi wiele pewności siebie, która ułatwiła aklimatyzację.
– Być może wpływ na to miała moja przygoda z włoskimi klubami, Sampdorią i Udinese. Dzięki temu wiem, jak to jest znajdować się poza swoim krajem i grać w innych ligach. Premier League to jednak kompletnie inne rozgrywki. Tak jak wspomniałem, czuję wiarę we mnie ze strony swoich kolegów, trenera i sztabu szkoleniowego.
– Myślę, że sprawy idą po mojej myśli. Czując zaufanie od każdego, mogę w każdym meczu dawać z siebie wszystko. Ciągle rozmawiam z Ole Gunnarem Solskjaerem. Dyskutujemy o mojej grze, bym robił to samo, co w Sportingu. Mam próbować podobnych rzeczy i poprawiać swoją formę. Z takim wsparciem za plecami mogę pomagać drużynie, bo jest łatwiej.
Dyskusja