Sytuacja Borussii Dortmund na rynku transferowym uległa pogorszeniu, kiedy okazało się, że w wyścigu po Jadona Sancho zostały tylko Manchester United i Chelsea.
Manchester United i Chelsea zdecydowane są stoczyć batalię o młodego Anglika, ale… nie za żądane przez BVB 100 milionów funtów.
Borussia liczyła na wywołaniu licytacji o swoją gwiazdę wśród europejskich potentatów, jednak w grze liczą się jedynie “Czerwone Diabły” i “The Blues”.
Liverpool przed długi czas łączony był z młodym skrzydłowym, jednak z informacji wewnątrz klubu wynika, że “The Reds” nie podjęli żadnych działań w kierunku transferu.
Ostatni na placu boju, United i Chelsea nie zamierzają jednak zapłacić kwoty wymaganej przez Borussię.
Klub z Old Trafford utrzymuje kontakt z agentem Sancho, nie podjęli jednak żadnych formalnych kroków w celu pozyskania piłkarza. Klub czeka bowiem na rozwój sytuacji na rynkach transferowych, która w związku z panującą pandemią, jest wielką niewiadomą.
Chelsea również nie zamierza płacić 100 milionów funtów za młodego skrzydłowego, który rozegrał jedynie 11 spotkań w reprezentacji Anglii.
Patrząc na okoliczności, rzekome zainteresowanie Liverpoolu wydaje się być tylko zagrywką na podwyższenie ceny. Jak się okazuje, Sancho nigdy nie był poważnym celem ekipy z Anfield. Taki transfer mógłby nastąpić tylko w przypadku sprzedaży kogoś z ofensywnego trio. Na to się jednak nie zanosi, Salah, Mane i Firmino deklarują swoje przywiązanie do klubu oraz są związani długoletnimi kontraktami.
Źródła związane z Liverpoolem donoszą, że klub skupia się na zawodnikach, których można pozyskać za mniej niż połowa ceny, którą trzeba by było zapłacić za Sancho.
United z kolei cały czas liczą na pozyskanie Anglika, jednak cena jest istotnym problemem dla ekipy Ole Gunnara Solskjaera. Jak poddaje mirror.co.uk, BVB nie zamierza zejść z ceny, bez względu na kryzys wywołany Koronawirusem.
Jeśli klub z Dortmundu zostanie nieugięty, Manchester United odpuści transfer, jednak na pewno podczas okna transferowego będą próbować wynegocjować niższą cenę.
Sam piłkarz chętnie wróciłby do Anglii i wykorzystałby możliwość dołączenia do czołowego zespołu Premier League. Warto wspomnieć, że jego klubem z dzieciństwa jest Chelsea, dorastał on w Kennington, nieopodal Stamford Bridge.
W przypadku impasu w negocjacjach niewykluczone jest, że Anglik będzie starał się wymusić transfer poprzez nacisk na włodarzy BVB aby ci obniżyli cenę.
Dyskusja